|
| Sala balowa | |
|
+4Snow White Terence Cougrow Madison Flutherly Mistrz Gry 8 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Mistrz Gry Admin
Liczba postów : 115
| Temat: Sala balowa Pią Sty 16, 2015 10:16 pm | |
| | |
| | | Mistrz Gry Admin
Liczba postów : 115
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lut 06, 2015 3:44 pm | |
| Canavan zdecydowanie stanowi kontrast dla pozostałych uczelni. W końcu bale zazwyczaj odbywają się we wcześniejszych szkołach, a jedyne podobne imprezy to te studenckie. Jednak zdyrektorka jest zdania, że bale, które mają na celu zacisnąć więzi między studentami są bardzo ważne. Dlatego też co roku odbywa się takowy event mający na celu powitanie głównie nowych uczniów, ale obecność tych starszych jest jednakowo ważna! Duża sala balowa mieniła się w kolorach złota i srebra - czyżby taki fetysz dyrki na ekskluzywność jej uczelni? Przy wejściu stał jeden, długi stół z kieliszkami, ponczem (czyżby ktoś dolał do niego alkohol?) oraz wodą. Po drugiej stronie drzwi następny stół - z jedzeniem (sałatki, przeróżne owoce, desery lodowe, trzy ciasta truskawkowe i dwa czekoladowe). Koło dekoracyjne jak zawsze zajęło się ozdobieniem ścian własnoręcznie wykonanymi ozdobami, a po drugiej stronie sali od wejścia, nad sceną zawisł złoty napis "Witajcie na Canavan University!". Ach, no właśnie, co ze sceną? Czyżby jakiś zespół został specjalnie zaproszony? Dotychczas grała tylko orkiestra, na którą nikt nie zwracał uwagi, bo była po prostu... nieciekawa. Wygląda na to, że tym razem pojawi się prawdziwa kapela. W sali było niewiele osób, kręcili się głównie nauczyciele i koło dekoracyjne, które jeszcze poprawiało każdy szczegół wystroju, by wyglądał idealnie. Drzwi od sali zostały już otworzone i z głośników zaczęła wydobywać się pierwsza muzyka, niezbyt głośna, by nie zagłuszać rozmów. Przybywajcie, studenci! Oficjalnie rozpoczynamy rok szkolny w miłej atmosferze! | |
| | | Madison Flutherly Admin
Liczba postów : 73 Wiek : 28 Skąd : Cragg Vale, Anglia
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lut 06, 2015 5:15 pm | |
| Bal? Nie, jej takie rzeczy nie kręciły... Imprezy właściwie też, chyba że już przed nimi była wstawiona. Chodziło znów o to samo. Jej deal. Wiedziała również o tym całym "afterparty". Impreza to impreza, czyż nie? Ludzie będą pijani, chętni do wzięcia każdego narkotyku jaki tylko blondynka podsunie im pod zamglone oczy. A może nawet na tym kiczowatym balu uda jej się coś sprzedać? Zawsze można mieć nadzieję. W każdym razie Flutherly nie zamierzała się stroić. Nigdy przesadnie nie dbała o swój wygląd, może nawet... zupełnie nigdy? Nieważne. Przywdziała pierwszą lepszą w miarę "elegancką" bluzkę, która wypadła z jej szafy, krótką, skórzaną spódniczkę, pasującą do niej kurtkę ze sztucznej skóry (nie zapominajmy, że była przyjaciółką zwierząt, okej) i obowiązkowo torebka. Gdzieś musiała trzymać pieniądze, papierosy... narkotyki. No właśnie. Kiedy tylko weszła do sali balowej przez jej głowę przeszła myśl "co ja tu kurwa robię?". Tak, ona wciąż umie myśleć, moi drodzy! Gorące oklaski! No ale; po chwili jednak przypomniała sobie, że przybyła tylko do dilowania. No łaaa. To ją uspokoiło, aczkolwiek była lekko zdezorientowana, gdyż wyglądało na to, iż była jedną z pierwszym przybyłych. Nie lubiła tego, bo to oznaczało, że rzucała się w oczy. Chyba bardziej samą swoją obecnością ("O, chodziłam z nią do szkoły, matko, ona żyje? Myślałam, że te dragsy ją do grobu już zaprowadziły, hehe") niż tym... niedopasowanym wyglądem. Przeleciała wzrokiem po personach, które już tu były. Każda laska w długiej, eleganckiej sukience. No to nieźle, jej skórzana kurtka i ciężkie buty będą się chyba bardziej rzucać w oczy niżby tego chciała! Bo Madi ogólnie nigdy nie lubiła się wyróżniać. Takie rzeczy zostawmy chociażby samozwańczej królowej Richardson. Flutherly chciała tylko zarobić, a nie poznawać nowych kolegów z uczelni i przyszłych nauczycieli... Stała sobie bezczynnie poprawiając (EKOOO!) skórzaną spódniczkę i rozglądając się zamroczonym wzrokiem po potencjalnych klientach nowych znajomych. Na niewielu zwróciła uwagę pierwszego dnia, gdy odbył się obowiązkowy apel. Było parę osób z Canavan, mimo to z nikim się nie przywitała. A reszta? Z resztą nie chciała nawiązywać jakichś większych więzi. No cóż, życie w społeczeństwie jest nie dla niej. Czy jeszcze może się wycofać z tego chłamu? Hajs. Zawsze chodzi o hajs, myśl o pieniądzach, Mads! | |
| | | Terence Cougrow
Orientacja : hetero Liczba postów : 40 Wiek : 28 Skąd : New Haven, Connecticut, USA
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lut 06, 2015 5:48 pm | |
| /rozdziewiczam Terence'a, joł
Bal, bal, bal... Właściwie Terry nie przepada za balami, jednak fakt, że będzie mógł poznać część uczniów go skłonił do tego by chociaż zajrzeć do sali balowej. I się najeść, wiadomo. Nie od dziś wszyscy wiedzą, że na takich balach może i jest nudno, ale zawsze znajdzie się jakieś dobre jedzenie, dzięki któremu udaje się jakoś przetrwać całe wydarzenie. Tak więc, wykopał z szafy jakiś smoking, który prawdopodobnie zapakowała mu mama "w razie gdyby co", bo chłopak nie planował nawet go brać ze sobą na uniwerek. Nie spodziewał się, że będzie okazja by go założyć na siebie, a tu proszę - jednak się znalazła. No cóż, dzięki Ci, mamo! Przejrzał się pewnie ze dwa razy w lustrze upewniając się, że wcale tak źle w nim nie wygląda, po czym uczesał nieco włosy i nawet nałożył ciut żelu, by nie odstawały na wszystkie strony świata, po czym udał się do sali balowej, gdzie miało się odbyć całe wydarzenie. Właściwie to był jedną z pierwszych osób, ale to prawdopodobnie dlatego, że nie lubi osób spóźnialskich, więc sam stara się być zawsze na czas. No cóż, życie. Udał się pewnie od razu do stolików z napojami, bo takie zabawy najlepiej jest zaczynać od napojenia się, prawda? Nalał sobie trochę ponczu do plastikowego kubeczka, po czym zaczął rozglądać się po sali. Dostrzegłszy Madison posłał jej uśmiech i nawet skinął głową w jej stronę. Kojarzył ją jedynie z plotek, które usłyszał na jej temat, jednak z niego jest fajny i miły chłopak więc uznał, że chociaż tak się z nią przywita, heh. Następnie dostrzegł wchodzącą do sali brunetkę, a konkretniej Snow, której posłał przyjazny uśmiech. Ją też kojarzył, ale głównie sam z siebie niż z plotek. Zdążył nawet zauważyć, że dziewczyna raczej trzyma się na uboczu i jest z tych nieśmiałych. Spostrzegawczość level max! Trochę beznadziejny ten post, wybacz mi, Stelka, ale wiesz jak to u mnie bywa z początkami. | |
| | | Snow White
Liczba postów : 41 Wiek : 29 Skąd : Dundee
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lut 06, 2015 6:07 pm | |
| /Snow też rozdziewiczamy Co Snow robiła na balu nie wiedziała ona sama. Od samego początku głośno mówiła, że tego wieczoru nigdzie się nie wybiera, że zakopie się w swoim pokoju i zużyje tyle farby ile tylko znajdzie. No cóż, jak się nie krzyczy nic dziwnego, że nikt Cię nie słucha. Kilka dni temu Śnieżka odebrała przesyłkę z przepiękną suknią na widok której nawet jej zaświeciły się oczy. Jedyną wadą sukienki był fakt, że pozostawiała odsłonięte ramiona, a już to sprawiało, że Snow czuła się naga. Do ciotki dziewczyny nie docierały tłumaczenia, że bal nie jest dla siostrzenicy. Po godzinnej rozmowie telefonicznej wreszcie jej przytaknęła z zamiarem zostania w pokoju, jednak stara, dobra ciocia Black przewidziała i to. Stała pod drzwiami Snow i osobiście zabała o to, żeby dziewczyna wyglądała na balu jak wyglądała. Ba, ona nawet odprowadziła ją pod same drzwi, a później zwyczajnie sobie poszła! Gdy zauważyła Madison już w progu posłała współlokatorce nieśmiały uśmiech zaraz jednak spuszczając głowę i odruchowo chcąc zagarnąć nerwowo włosy za ucho. Na sali było niewielu ludzi, co z jednej strony ją ucieszyło, bo nie została wepchnięta w tłum, a drugiej sprawiło, że poczuła, że wszyscy na nią patrzą. Poczuła na sobie również wzrok Terence'a, przez co objęła się ramionami czując się jeszcze bardziej naga niż wcześniej. Pomalutku, bokiem sali podeszła do stolika z napojami i wzięła kubeczek wody by upić z niego mały łyczek. Później niepewnie ruszyła przed siebie modląc się, żeby nie wyłożyć się jak długa. Ale jak to w takich historiach bywa poleciała. Prosto na Terence'a przy okazji oblewając go wodą ze swojego kubeczka. Jest dobrze! Zawsze mogłaś przywalić offtopem w stylu "właśnie jem kolacje"czy inne rzeczy, poza tym kocham z Tobą grać i twoje początki też kocham. :( | |
| | | Terence Cougrow
Orientacja : hetero Liczba postów : 40 Wiek : 28 Skąd : New Haven, Connecticut, USA
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lut 06, 2015 8:07 pm | |
| Całe szczęście, że jednak Snow dotarła na bal. Ma naprawdę śliczną suknię, więc szkoda byłoby ją zmarnować, prawda? Może dzięki niej przestanie się tak wstydzić swojego ciała? Trochę wątpliwe, ale kto ją tam wie! W każdym razie, gdyby jednak nie przyszła to trochę smutki, że taka sukienka kurzyłaby się w szafie, a Terence nie mógłby nacieszyć nawet oczu na balu tylko żołądek. A tak to jest podwójnie ucieszony! Więc Snow może czuć, że spełniła nie tylko swoją ciotulę, ale do tego uroczego muzyka, hehe. Nie przedłużając jednak za bardzo mojej paplaniny, która zawsze kończy się tym, że pół posta zajmuje mi to jak konsumuję kanapkę albo piję dobrą herbatę (swoją drogą, piję teraz taką dobrą tropikalną, kupiłam ją wtedy jak byłam na zakupach w lidlu. Polecam!), tylko przejdę do reakcji Terry'ego. Pewnie był nieco zdziwiony, że dziewczyna zachowywała się tak nieśmiało i nawet mu nie odpowiedziała na skinięcie jakimś znakiem czy też słowem, a nawet do niego nie podeszła. No cóż, faktycznie z niej cicha myszka! Kiedy zajął się przeglądaniem jedzenia na stole, by coś wrzucić smacznego na ząb, nawet nie rozejrzał się gdy szedł dalej i o - już po chwili miał mokrą marynarkę. Odskoczył do tyłu niczym oparzony i spojrzał na swoje ubranie, unosząc wzrok do góry. Przyglądał się dziewczynie, unosząc jedną brew do góry. Sięgnął jedną z serwetek, która pewnie znajdowała się na stoliku, bo dyrekcja uznała, że uczniowie potrafią czasem nieźle nabałaganić (oto żywy dowód!), po czym zaczął wycierać nią marynarkę, ale chyba za dużego efektu to nie dało poza tym, że rozmazał wodę na ubraniu. - Cholera, to teraz tak się witają w Canavan? - zapytał, unosząc na nią wzrok, choć wyraźnie był rozbawiony zaistniałą sytuacją. No i teraz ma przynajmniej dobry powód, by zdjąć nieszczęsną górę smokingu, hell yeah! Długo się nie zastanawiając nad tym co ma zrobić, rozpiął górę smokingu i przerzucił ją przez ramię. Poluzował przy okazji krawat, który chyba chciał go również udusić, po czym uśmiechnął się w stronę zdezorientowanej Snow. No mogłam, akurat piję sobie herbatkę jak pisałam wcześniej. Hehe. | |
| | | Carmen Minelly
Liczba postów : 15 Wiek : 29 Skąd : Mediolan
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lut 06, 2015 8:17 pm | |
| / outfit Wszyscy kochają bale, wyobrażają sobie to jako piękne kreacje i kobiety w nich występujące, idealne smokingi i równie idealni w nich mężczyźni. Do tego muzyka i tylko czekasz, aż jakiś przystojniak poda ci rękę, abyś zatańczyła. Jednakże dla Carmen samo słowo "bal" było dziwne. Gdyby ktokolwiek powiedział jej, że znajdzie się na jakimś balu, popatrzyłaby z niedowierzaniem i zaśmiała się w myślach, o co owej osobie chodzi. Szczerze mówiąc, wcześniejsze bale olała i nie była na żadnej imprezie Canavan, ale od dłuższego czasu kryła się w samotności, ponieważ nie miała się jak spotkać z rodziną. Miała ochotę wyjść i napić się ponczu, postać z boku i posłuchać muzyki, nie oczekując nawet najmniejszego kontaktu z jakąkolwiek osobą. Wystarczyło jej, że była wśród ludzi i patrzyła jak dobrze się bawią. Weszła na salę z lekką obawą, że będzie pierwsza i skupi uwagę kolejnych osób na sobie, ale ku jej szczęściu w pomieszczeniu było kilka studentów, dlatego z ulgą odetchnęła i poszła dalej. Nie przywiązała uwagi do stroju i pierwszy raz od jakiegoś czasu włożyła sukienkę, która leżała na dnie jej szały. Może nie był to najelegantszy stój, ale przynajmniej była to sukienka! Bo w sumie na początku zamierzała nałożyć, wytarte już, jeansy i jakąś ładną koszulę, ale stwierdziła jednak, że założy sukienkę i nie będzie już tak odstawała od reszty. Postanowiła, że odpuści sobie ładną, długą kieckę, na jakąś ciekawszą okazję, a nie bal, z którego zamierza się zaraz zmyć. Żeby jakoś się wszystko w kupie trzymało, kupiła specjalnie obcasy, w jakimś sklepie pewnie, jak na szopingu z siostrą była. Jednak wchodząc w głąb sali, zauważyła dziewczynę, którą bale obchodziły dokładnie jak ją. Aż się do niej uśmiechnęła! I chyba nawet kiedyś o niej słyszała, że ćpała, czy coś, nevermind. Ważne, że słyszała! Nie odróżniała żadnej dziewczyny od siebie, każda w długiej sukni, facet w smokingu, po prostu byli. Nikogo chyba nawet nie widziała nigdy w Canavan, więc zrobiło jej się dziwnie, że jest wśród obcych osób, a niby są tu długo razem. Oprócz pierwszaków. Z nimi to się nawet witać nie zamierzała! Ona po prostu tam była, żeby być, co tu dużo myśleć! Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, ruszyła się w końcu i doszła na koniec sali, stając przy ścianie i czekając na jakieś tańce, zespół, czy cokolwiek co się wydarzy, bo sama nie wiedziała co tu się robi. Ona zamierzała stać i patrzeć, ewentualnie coś zjeść! Byleby nie siedzieć znów w pokoju, bezcelowo wpatrując się w telefon od Lilith. | |
| | | Snow White
Liczba postów : 41 Wiek : 29 Skąd : Dundee
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lut 06, 2015 9:20 pm | |
| Gdyby Snow wiedziała, że przykuła jego uwagę to pewnie uciekłaby jak najdalej, żeby czasami jej nieoglądał. Ale może dobrze, że jednak przyszła, bo dzięki niej oszczędzi parę groszy na siłownie. Chociaż Terence jako pulpecik na pewno byłby uroczy. No ale Snow jest, zachwyca swoją sukienką chociaż czuje, jakby nie miała na sobie nic. Nasze gry zawsze się tak kończą. Jeszcze czekam, aż zaczniemy rozkładać jakąś moją postać na czynniki pierwsze pod względem psychologicznym, bo zazwyczaj właśnie to też robimy. Albo roznawiamy o naszych rozmowach i o głupich tekstach. Hitler Cie kocha, nie? - Ja... Ja... Ja - Snow stała sztywno powtarzając w kółko. Cóż, mogłaby przejść do tego co ona, bo tak się raczej nie dogadają. Zamiast tego z każdym kolejnym słowem zaczęła się cofać. Zatrzymała się dopiero gdy wpadła na kogoś. Odwróciła się przepraszając pospiesznie i wbiła tylko wzrok w podłogę gdy ten ktoś na nią krzyczał. Później uniosła głowę do góry jak spłoszone zwierzę. Na jej twarzy wymalowała się ulga, gdy zobaczyła że chłopak zareagował na to rozbawieniem. Wygładziła sukienkę nerwowym ruchem i zebrała całą swoją odwagę i podeszła do niego powoli. Nie patrzyła jednak na chłopaka tylko na jakiś bliżej nieokreślony punkt ponad jego ramieniem i stała tak milcząc gotowa na burę, jaką jej zaraz da. Przełknęła głośno ślinę odzywając się cichutko, niemal niesłyszalnie - Wypiorę ją - głos jej drżał, jednak się nie zająknęła, z czego była okropnie dumna. Więc stała i patrzyła ponad jego ramieniem. | |
| | | Winter Richardson Admin
Liczba postów : 37 Wiek : 29 Skąd : prywatna wyspa tatuśka, Lux Cay (Bahamy)
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lut 06, 2015 10:04 pm | |
| Kolejny nużący rok z kolejnym drętwym balem. Tak prawdę mówiąc, to był dopiero drugi rok Winter na tej uczelni, ale wszystko wydawało jej się takie stare. Jak mogłoby być inaczej skoro była to tak rozrywkowa i zmienna osoba? Do tego czasu zmieniała szkoły jak skarpetki, może i częściej. Nigdzie nie zagościła na dłużej, z nikim nie nawiązała dłuższej relacji, do niczego się nie przyzwyczaiła. A teraz czekały ją stabilne cztery lata t u t a j. Niby to jej odpowiadało, bo raz - była to uczelnia elitarna, a dwa była prawie PONAD PRAWEM, halo, przecież dyrektorka była jej ciocią. Tak więc niczego do szczęścia więcej nie potrzebowała. No niby. Zawsze była wybredna i niezadowolona. Balem była przejęta jak większość lasek, które tylko czekają na okazję do wskoczenia w sukienkę i wstawienia się ponczem ze słabym alkoholem. Szykowała kreację od wakacji, przygotowywała makijaż i fryzurę przez dwie godziny. Wszystko miała dopięte na ostatni guzik. Ponadto podobało jej się, że nie trzeba posiadać obowiązkowego partnera, bo nie poznała tu jeszcze nikogo, kto byłby godzien objęcia stanowiska jej towarzysza! Ona mogła pokazać się tylko ze swoim ideałem. Hm, którego jeszcze nie poznała, czyli nie istniał. I kto wie, czy kiedykolwiek ktoś taki perfekcyjny stanie na jej drodze. Co poradzić, trudne życie Zimy. Tego dnia postanowiła na zieleń. Sukienka sięgała do samej ziemi, odkrywała prawą nogę. Na stopy włożyła wysokie, czarne szpilki z najnowszej kolekcji Giorgo Armianiego. Do tego jeszcze kopertówka od Prady oraz kolczyki od Versace i była gotowa. W każdym calu wyglądała znakomicie, o czym była stu procentowo przekonana. Zjawiła się chyba wyjątkowo wcześnie. Właściwie to ją to trochę zirytowało, gdyż spóźnienia są w modzie! Co to więc ma znaczyć, Winter Richardson niemodna? Zawsze mogła się pocieszać, że to ona wprowadza trendy i to będzie jej pierwszy w tym roku. Do sali wkroczyła, rzecz jasna, swoim richardsonowym krokiem, a żeby nie być przypadkowo POMINIĘTA przez jakiegoś frajersa, pierwsze co zrobiła to podeszła do ciotki i już szepnęła jej na uszko, że przydałoby się zrobić powitanie. No i że ona wyjdzie na scenę razem z nią. Trzeba się reklamować, skoro tak bardzo pożądała tytułu królowej. | |
| | | Terence Cougrow
Orientacja : hetero Liczba postów : 40 Wiek : 28 Skąd : New Haven, Connecticut, USA
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lut 06, 2015 10:24 pm | |
| To dobrze, że nie wiedziała o tym, że Terence ją obserwował ukradkiem i nie potrafił się nadziwić jej sukienką, bo inaczej jakby się spłoszyła to już nie mógłby się na nią napatrzeć i miałby smutki wielkie. Biedaczek. No pewnie byłby uroczy pod każdą postacią, wiadomo, ale raczej pulpecika nie zamierzam z niego robić, sorki! Nie chce mi się rozkładać Twoich postaci na czynniki pierwsze, ale lubię schodzić na temat naszych rozmów, bo dobrze wiem, że piszemy o czymś czego nikt inny nie rozumie i mnie to bawi - logika Pauliny, dziękuję, dobranoc. Tak, Hitler mnie kocha, ja kocham Hitlera i wszyscy są szczęśliwi. Hitler w smsie którego Ci dzisiaj wysłałam też Cię kochał i wspierał przez cały sprawdzian, wierz mi. A ja w myślach Cię dopingowałam i nuciłam Hitlera śpiewającego gospel, he he. Nieważne. - Ty? - zmarszczył brwi, nie bardzo rozumiejąc co Snow chce powiedzieć. Na razie tylko powtarzała w kółko "ja", jakby czegoś chciała lub właśnie myślała o sobie i się zawiesiła. Taki żarcik. Jeszcze bardziej się zdziwił, gdy dziewczyna chciała się wycofać. No cóż, on nie jest z tych którzy oceniają każdą osobę po pierwszym wrażeniu, ale to było nieco dziwne dla niego zachowanie. Czekał więc i obserwował Snow, nie bardzo wiedząc co chce zrobić. Zmarszczył brwi, a z jego ust wydobyło się krótkie mruknięcie, kiedy wpadła na jakiegoś chłopaka. Nieco skarcił tamtego wzrokiem, gdy panienka White zaczęła się plątać we własnych słowach, coby jej odpuścił i zjechał z tonu, bo to brzydko. Roześmiał się, unosząc wysoko brwi do góry gdy usłyszał propozycję padającą z ust Snow. No jeszcze czego! Terry na pewno zaraz jej każe wyprać swoją marynarkę, aha, jeszcze czego. - Trafiłaś na nieco innego gościa - wzruszył ramionami, posyłając jej przyjazny uśmiech. Wiedział, że nie przygląda się konkretniej jemu, ale nic nie powiedział na ten temat, żeby się jeszcze bardziej przypadkiem nie speszyła w jego towarzystwie. Przerzucił marynarkę przez ramię tak jak robią to modele na pokazach mody, a drugą dłoń wsadził do kieszeni spodni. Tak, zdecydowanie modeleczka z niego rośnie. - I tak czułem się mało komfortowo. Można by powiedzieć, że uratowałaś mnie od tortur - zaśmiał się krótko, pokazując na poluzowany krawat i odpięty górny guziczek przy koszuli. | |
| | | Snow White
Liczba postów : 41 Wiek : 29 Skąd : Dundee
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lut 06, 2015 10:41 pm | |
| Obserwował jak obserwował, ale on do niej mówił! I się uśmiechał. Dziewczyna była tak przerażona, że myślała, że serce wyskoczy jej z piersi. Spojrzała na niego nawet oczami jak pięciozłotówki i przełknęła ciężko ślinę. Masz szczęście, że tego sms przeczytałam po sprawdzianie, bo inaczej to bym się chyba śmiała przez cały sprawdzian, szczególnie że było tam zdjęcie Hitlera. Jeju, ktoś jeszcze nas uzna za nazistki jak to przeczyta i nas zamkną, bo będą podejrzewać, że chcemy czytać "Mein Kampf" znów. Przez ułamek sekundy spojrzała na jego twarz nie mogąc się nadziwić temu, co słyszy. Zaraz jednak opuściła wzrok przyglądając się brzegowi swojej sukni majtającemu się po ziemi. - Prze... Przepraszam - zająknęła się i zaraz zamilkła, żeby dalej nie robić z siebie pośmiewiska. Odstawiła kubeczek, który wciąż miała w dłoni na stolik i wyciągnęła serwetkę drżącą dłonią próbując zebrać kropelki wody, które miał na koszuli. Szybko cała zaczęła dygotać, więc cofnęła się o krok rwąc serwetkę w dłoniach. - Zniszczyłam Ci marynarkę - głos jej drżał coraz mocniej. Roztarła swoje przedramię nerwowym ruchem dłubiąc czubkiem buta w podłodze. Mówiła powoli, żeby nie zacząć się jąkać, tak jak to ona potrafiła. A szkoda, że nie chcesz rozkładać mojej postaci na czynniki pierwsze, bo Snow akurat ma mega ciekawą osobowość pod tą szarą mychą, jaką jest! Teraz na przykład zastanawiała się, czy zauważył ślady zębów jakie miała na ramieniu i ślady po pejczyku, które zdobiły jej bark jak delikatne, lśniące wstążki. Czuła się naga i nic na to nie poradzi. Pewnie zasłaniała ciało dlatego, że jej ojciec miał jakieś naprawdę chore fantazje seksualne. Ale to było za nią. Chciała zapomnieć, a niekoniecznie jej to wychodziło. Wystarczyło, że spojrzała w lustro i wszystko wracało. | |
| | | Valentine Blanchard
Liczba postów : 25
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lut 06, 2015 10:48 pm | |
| Valentine za to uwielbiała imprezy. No, może nie przepadała aż tak za szkolnymi balami, ale możliwość wyjścia z pokoju i spotkania się z grupką znajomych i tych mniej, była dla niej na wagę złota. Nie stresowała się, ale na pewno wzięła ten bal (no może bal nie) i prywatkę na bardzo poważnie. W końcu nie znała nikogo z akademiku i musiała znaleźć przynajmniej kilku sojuszników, jakkolwiek to zabrzmi. Lekko mówiąc 'zbyła' swoją współlokatorkę i większość dzisiejszego popołudnia przesiedziała w szafie, rozmyślając nad tym co mogłaby założyć na bal. Na początku chciała założyć jakieś krótkie spodenki i luźną bluzkę, ale natychmiast odepchnęła od siebie tą myśl, bo uznała, że większość dziewczyn założy jakieś eleganckie suknie, w których posiadaniu ona niestety nie była. Trochę zdziwił ją strój Madison, już na samym wejściu. Lekko ją też zaniepokoił, bo co jeśli ona jako jedyna wleci tam w sukience, podczas gdy inni będą w dresach? Wracając do kilku godzin przed. Valentine przetrząsnęła połowę swoich ubrań, przymierzając to coraz bardziej żenujące ubrania, w których wyglądała albo za staro, albo po prostu niezbyt pociągająco, a przecież, halo! Ona ma na siebie zwrócić jak najwięcej uwagi. Jakoś pół godziny przed wyjściem zdecydowała się na najzwyklejszą czarną sukienkę. Już była właściwie na schodach, czyli w połowie drogi do sali, gdy ubzdurała sobie, że jest jej za zimno i wróciła do pokoju, zarzucając na siebie jakiś czarny sweter. Tak wyszykowana, z dosyć mocnym makijażem, weszła na salę. Obrzuciła chłodnym wzrokiem wszystkich zebranych uczniów i podeszła do najbliższego stolika z ponczem. Spodziewała się jakiś tłumów, a tymczasem w pomieszczeniu znajdowało się zaledwie kilku/kilkunastu uczniów. Najwyraźniej była za wcześnie, więc lekko znużona wyciągnęła ze swojej kopertówki komórkę i włączyła pierwszą lepszą grę, coby zabić trochę czasu. Wpatrywała się tak w ekran minutę, a może dwie, aż uświadomiła sobie, że nie było to zbyt na miejscu, jeśli chce do kogoś się przyczepić. Ponownie rozejrzała się po sali. Pierwszym jej celem była Madison, potem zauważyła Snow, ale ona najwyraźniej była zajęta oraz Carmen. Na początku zdecydowała się na Winter, bo uznała, że wygląda najsympatyczniej, ale wiadomo pozory mylą! Dobrze, że jednak do niej nie dotarła, bo być może miałaby zepsuty humor na cały najbliższy wieczór, a tego przecież nie chciała. W dosłownie ostatniej chwili skręciła i dotarła do Carmen. Czyżby w ostatnim momencie stchórzyła? To nie podobne do Valentynki. Jednak nie mogła już zawrócić, więc musiała się jakoś dostosować do sytuacji. Poprawiła na szybko swój strój i już po chwili stała naprzeciwko brunetki. Wymusiła lekki uśmiech, który wyjątkowo wyglądał bardzo naturalnie, ba, dzisiaj nawet niezbyt musiała się oto starać, bo kąciki ust same magicznie uniosły się jej do góry, jakby wyczuły płynącą od Carmen pozytywną aurę. - Cześć - zatrzepotała rzęsami, ukazując przy tym rząd swoich śnieżnobiałych ząbków. - Czekasz na kogoś?Istotnie, Valentine nie chciała się znaleźć w sytuacji, gdy rozmawia sobie z nowo poznaną dziewczyną i nagle przychodzi ktoś, kto po prostu jej ją odbiera i pozostawia na lodzie. Nie miało to też zabrzmieć złośliwie ani zbyt wyniośle, po prostu najzwyklejsze pytanie, jakie mogła tylko paść z ust Valentine. | |
| | | Mistrz Gry Admin
Liczba postów : 115
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lut 06, 2015 11:08 pm | |
| Dyrektorka dotychczas stała sobie samiutka ze swoim ponczem (nieświadoma tego alkoholu w nim, no ale cóż) w rogu sali i z uśmiechem przyglądała się wszystkim uczniom. Była niską, nie wyglądającą na swój wiek zadbaną kobietą z krótkimi blond włosami, więc raczej nie rzucała się w oczy. Zaraz gdy tylko jej siostrzenica coś tam jej nagadała, żeby wyszła wszystkich zgromadzonych przywitać i zespół już zaprosić na scenę, oddała Winter swój poncz i sama wolnym krokiem skierowała się na podwyższenie. Kiedy już znalazła się na scenie i chwyciła w dłonie mikrofon, spostrzegła, iż sala jest prawie pełna. Uśmiechnęła się szerzej na ten widok, bo większość osób ze sobą rozmawiało, a to takie urocze! No, hm, tak. - Czy mogę prosić o uwagę? - Jej pytanie zabrzmiało wyjątkowo głośno, przez co kobieta sama się odrobinę skrzywiła i zmniejszyła dźwięk nim kolejny raz zabrała głos. - Witam was, kochani studenci na waszym kolejnym, a może dopiero pierwszym, roku na naszej uczelni Canavan. - Krótka przerwa na uśmiech w stronę uczniów, chrząknięcie. - Naprawdę cieszę się, że aż tylu z was zebrało się na naszym balu inauguracyjnym, że zawieracie swoje nowe znajomości, a może odnawiacie stare? Chciałabym również... Biedna, nie miała okazji skończyć, gdyż już po chwili na scenie znalazła się dwa razy wyższa i trzy razy młodsza Winter Richardson, która szybkim ruchem zabrała jej mikrofon i dyrka nawet nie mogła dokończyć przedstawienia zespołu. Ojej. - Witam wszystkich również! Nazywam się Winter Richardson, tak, dobrze usłyszeliście moje nazwisko, możecie mnie już skądś kojarzyć... lub nie. Ale nie martwcie się, na pewno mnie zapamiętacie! Oczywiście zwracam się teraz się do pierwszoklasistów, gdyż JA jestem na drugim roku i... hm, no w każdym razie, do mojego obowiązku należy przywitanie się z wszystkimi studentami, jako iż obejmuję posadę przewodniczącej tej uczelni. Tak więc jeżeli macie jakiś problem, pytanie, cokolwiek to wiecie do kogo się zgłaszać. Tak, do mojej zastępczyni! Gdyż zazwyczaj mam tyle na głowie, iż nie mam już czasu na wasze bzde... um, moja zastępczyni zawsze służy pomocą. - Blondynka wyszczerzyła zęby w uroczym uśmiechu, chociaż na wielu twarzach zauważyła znudzenie lub ignorancję. No to się jej nie spodobało, więc postanowiła od razu przejść do mniej fascynującego tematu, bo nie mowa o n i e j... - Specjalnie na dzień dzisiejszy zaprosiliśmy dla was zespół, na który pewnie większość z was się ucieszy. Arctic Monkeys, kochani! Zapraszamy na scenę! W tym momencie po całej sali rozległ się dźwięk oklasków, a może nawet i wiwatów, bo kapela faktycznie spotkała się za aprobatą. Kto by się poza tym nie zachwycał, że w końcu dyrektorka pozbyła się nużącej orkiestry? - To tyle z mojej strony, a teraz pora w pełni rozpocząć bal wraz z Arctic Monkeys. Życzę wszystkim miłej zabawy i... Tym razem to siostrzenica dyrektorki nie mogła skończyć zdania, gdyż niska kobieta była już widocznie poirytowana i musiała zabrać jej mikrofon. - Tak właśnie. Miłej zabawy - zakończyła i zeszła ze sceny, a zaraz po niej Winter, która jeszcze przed tym musiała posłać wszystkim swój uśmiech nr 3 i 7, pomachać i podać sobie rękę z Alexem Turnerem, liderem bandu. Chwilę później zespół już grał swoje przeboje, a większość zgromadzonych rwało się do tańca. | |
| | | Carmen Minelly
Liczba postów : 15 Wiek : 29 Skąd : Mediolan
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lut 06, 2015 11:15 pm | |
| Dziewczyna od dłuższego już czasu stała bezczynnie na tej imprezie, czekając aż coś się zacznie. Myślała, że bale tutaj wyglądają zupełnie inaczej, ale nie było za dużo studentów, więc stwierdziła, że poczeka, aż coś się zacznie... jeśli w ogóle zamierzało. Przestąpiła z nogi na nogę, podśpiewując pod nosem piosenkę, która jej ostatnio po głowie chodziła. Mianowicie chodziło o jakąś piosenkę z reklamy, czy cokolwiek to było, ale ostatnimi czasami w telewizji tylko to słyszała i tak jej się na to zebrało. Nawet nie zauważyła, że ktoś do niej podszedł i nadal mruczała melodię. Dopiero kiedy dziewczyna zabrała głos, wzdrygnęła się, dostrzegając kobietę w czarnej sukience. O, to jednak nie trzeba było ubierać się tak kameralnie! Carmen nie wytrzymałaby chyba w kiecce długiej, jak u zakonnicy. - Hej! - odparła trochę zdezorientowana, bo nie sądziła, że zamieni dzisiaj z kimkolwiek chociażby zdanie. Przyjrzawszy się dziewczynie, zarejestrowała, że jej na pewno tutaj nie widziała. Założyła więc, że z pierwszego roku była. A Carmen się nawet witać nie zamierzała z pierwszoklasistami. - Nie - zaprzeczyła, bo jak to, Minelly z partnerem? To samo w sobie śmiesznie brzmiało! - Jestem sama. - dodała po chwili, aby upewnić Valentine, że na nikogo nie czeka. Myślała, że każdy znajdzie sobie znajomych poza jej kręgiem, a tu proszę. - Może pomyliłaś mnie z kimś? - zapytała niepewnie, no bo to naprawdę było dziwne, że do niej podeszła. Poza tym, Valentine wyglądała na taką co raczej nie zadaje się z kimś typu Carmen. Więc dziewczyna się upewnić musiała, że to tak serio do niej podeszła, a nie zaraz jej wyjedzie, że ją ze swoją koleżanką pomyliła i sobie odejdzie. Chociaż pannie Minelly smutno nie zrobiłoby się, wzruszyłaby ramionami i trochę spaliła buraka! Aż w końcu poszłaby z przyjęcia. Gdy usłyszała donośny głos dyrektorki, wywodzący się z głośników, obróciła się przodem do sceny. Nie zważała na słowa, które wylewały się z jej ust, a odzyskała uwagę dopiero, kiedy na scenę wszedł zespół. Kojarzyła go, nawet dobrze, więc podjęła decyzję, że jeszcze trochę zostanie, nawet jeśli Valentine od niej odejdzie! A teraz chyba pora zakończyć post, bo jest wyjątkowo słaby, ale dodam, że się jeszcze do nowej koleżanki obróciła i na odpowiedź czekała. | |
| | | Terence Cougrow
Orientacja : hetero Liczba postów : 40 Wiek : 28 Skąd : New Haven, Connecticut, USA
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lut 06, 2015 11:19 pm | |
| Uśmiech Terry'ego to ładny uśmiech, więc dziwię się, że Snow tak zareagowała. Głos też ma miękki i na pewno przyjemny na uszu, bo w końcu z niego muzyk jak ta lala, prawda? Więc szok, że dziewczyna tak zareagowała gwałtownie, ale z drugiej strony jej się nie dziwię po takiej przeszłości jaką miała. No cóż, sama bym srała po gaciach jakby jakiś chłopak do mnie zagadywał bez powodu praktycznie, a miałabym taką przeszłość z facetem. Przykre trochę. Szkoda, że po sprawdzianie, a nie przed albo w trakcie. Miałam nadzieję, że zdążę Ci go wysłać zanim dostaniesz kartkę, no ale ciężko było mi znaleźć jakieś dość przyzwoite zdjęcie Louisa z tą fryzurą. Ogólnie ciężko było mi znaleźć go w tej fryzurze, to chyba jednak coś musi być związane z Hitlerem, mówię Ci. Boże, mam nadzieję, że mi się w końcu nie przyśni Adolf, bo chyba wtedy zsikam się ze śmiechu przez sen, mówię poważnie. Tak jak J. miała sen, że grała z Bin Ladenem w ping-ponga, no ale z niej mała sadystka jest i psychopatka, także... heh. Żartuję, wszyscy którzy to czytają - nie bierzcie sobie moich słów do serca, naprawdę. Coś chyba brałam, bo tak cholernie mnie nosi, że nawet nie wiem dokładnie co piszę, ale trudno. W każdym razie, Terry jeszcze bardziej się zdziwił, gdy Snow go przeprosiła. No w sumie miała nawet niezły powód, bo wylała mu na marynarkę wodę, ale nie zrobiła tego specjalnie, nie? Dlatego dla niego to był głupi powód żeby go przepraszać, ale niech będzie. - Przestań - rzucił w odpowiedzi, wywracając oczami i obdarzając ją uśmiechem. Serio, nie lubił jak ludzie go przepraszali, bo sam czuł się niekomfortowo w takich sytuacjach i o. Niedługo oboje zaczną się jąkać i co wtedy? I wtedy dopiero będzie wina Snow! A tak poważnie to Terence chyba nigdy się nie jąka, bo to pewny siebie chłopak i prawdopodobnie nie zna takich słów jak strach czy też stres. Prawdopodobnie, więc lepiej tego nie kwestionujmy dokładniej. - Hej, hej, uspokój się - powiedział, zdziwiony jej nagłą reakcją. Ułożył dłonie na jej ramionach, żeby trochę odetchnęła i przestała się obwiniać za to, że wylała wodę na jego marynarkę. Wyciągnął nawet dłoń w kierunku jej twarzy i ułożył dwa palce na jej podbródku, po czym uniósł go nieco do góry tak, by spojrzała na jego twarzy. - Jest okej - dodał nieco ciszej, uśmiechając się przyjaźnie w stronę dziewczyny. Niepotrzebnie się tak stresowała całą sytuacją, bo nie było czym. Miała szczęście, że wpadła na takiego misia jakbym był Terry a nie na kogoś gorszego, kto by ją jeszcze zmieszał z błotem i - nie daj Boże - wylał na jej kreację poncz. To byłoby słabe. No cóż, Terry pewnie nie przyglądał się jej ciału teraz dokładnie, bo wyszedłby jedynie na zboka, a on przecież takim zboczkiem nie jest i nie lustruje każdej dziewczyny od góry do dołu, nawet jeśli jest tylko chłopcem. Zna pewne granice i stara się ich przestrzegać. W międzyczasie trwała przemowa Winter i dyrektorki, którą Terry zapewne ledwo słuchał, ale mniejsza. Dopiero na chwilę odwrócił wzrok w stronę sceny gdy usłyszał piosenkę Arctic Monkeys. Nogą wystukiwał rytm lecącej piosenki i uśmiechał się w stronę Snow. Może trochę się jednak rozluźni? | |
| | | Snow White
Liczba postów : 41 Wiek : 29 Skąd : Dundee
| Temat: Re: Sala balowa Pią Lut 06, 2015 11:50 pm | |
| Dla Snow faceci byli bezdusznymi istotami, które mogły tylko ją skrzywdzić. Więc w każdym geście czy uśmiechu dopatrywała się jakiegoś podstępu. A Terry miał rzeczywiście ładny uśmiech i może dlatego tak zareagowała. Ból i strach Snow były chyba tym większe, że doświadczył tego wszystkiego od osoby, która przecież powinna jej bronić jako pierwsza, prawda? Takie coś boli podwójnie, a dziewczyna nie trafiła na swojej drodze na takiego dobrego duszka, który pomógłby jej wrócić do świata i pokazać, że wcale nie jest tam tak źle i że można żyć normalnie. Dla mnie lepiej, że po. Już i tak się na mnie dziwnie patrzył, jak doszłam do tego zadania i wyszczerzyłam się do kartki. Jak nic pomyślał, że jakiś mały psychol czy coś. Niech Ci się przyśni, będziesz miała co wspominać na złe humorki! Nie jesteś normalna. Znaczy się to co piszesz nie świadczy i tym, że Hitler to Twój guru itd. Po prostu trzeba znać historię, którą same stworzyłyśmy by zrozumieć o co nam chodzi w powoływaniu się na Hitlera i Louisa. Snow tylko skinęła głową na potwierdzenie tego, że spokojnie może przestać. Przestać, odwrócić się na pięcie i zadziwić nauczyciela wf pobijając rekordy prędkości gdy pomknie do drzwi. Zamiast tego stała tylko patrząc się w jakiś punkt na ścianie. Mimo że Terry był mężczyzną stojąc tutaj Snow czuła się w miarę bezpiecznie. Może dlatego, że jeszcze jej nie zjadł. Snow skamieniała, gdy jej dotknął. Dosłownie. Bała się wykonać nawet najmniejszy ruch czy choćby zaczerpnąć powietrze. Uspokoiła się w myślach, zaczerpnęła powietrza i nawet na ułamek sekundy spojrzała na niego tymi swoimi cudownymi oczkami. Warga jej drżała, ale naprawdę lekko. Nie chciała już na początku przypiąć do siebie etykietki dziwaka i nie chciała, by wszyscy wiedzieli co jej się stało. Dlatego spojrzała na jego dłonie na swoich ramionach i wypuściła powietrze szybko. - Cz...czy mógłbyś mnie puścić? - poprosiła cichutko, ledwie słyszalnie powstrzymując dreszcz, który chciał wstrząsnąć jej ciałem. Stresowała sytuacją? Ona się stresowała nim! Zawsze była cicha, stała z boku licząc, że odbębni co swoje. To nie tak, że bała się wszystkich mężczyzn. Przecież minęło już kilka lat i Snow nauczyła się pewnych rzeczy. Ona bała się obcych mężczyzn, do znajomych zdarzało się jej nawet przytulić! Snow była tak zajęta tym, by zachowywać się normalnie, że przegapiła przemowę. Czas który chłopak poświęcił na wystukiwanie rytmu ona poświęciła na uspokojenie się. Wdech - wydech. Wdech - wydech. I rak w kółko. Już po chwili nawet kąciki jej ust uniosły się lekko w górę. | |
| | | Terence Cougrow
Orientacja : hetero Liczba postów : 40 Wiek : 28 Skąd : New Haven, Connecticut, USA
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lut 08, 2015 12:23 am | |
| Pewnie zmieni zdanie gdy bliżej pozna Terry'ego, jestem tego bardziej niż pewna, zobaczysz. Ale my obie wiemy dlaczego. Miejmy nadzieję, że wszystko wypali, heh. No tak, nic dziwnego, że Snow się tak czuje w towarzystwie facetów. Jej ojciec był paskudny robiąc jej takie rzeczy, ale przecież Terence nie maczał w tym palców (dwuznaczność, lol, wybacz), więc miejmy nadzieję, że panna White nie odrzuci go na dobre, forever, ever i w ogóle. Jak mu da szansę to zobaczy, że to był jeden z nielicznych przypadków. Musi ruszyć dalej, nie ma innej rady. Nie może stać non stop w miejscu i bać się wszystkich, bo to nie w porządku. Sądzę, że ktoś niedługo jej pokaże jak żyć dalej, odpychając nieco dalej niepokojące myśli z minionych lat. To jej się zdecydowanie przyda, tylko będzie musiała chcieć współpracować, a nie odrzucać każdego po kolei. No dla Ciebie lepiej, ale dla mnie nie, chlip chlip. Chciałabym zobaczyć Twoją minę jak patrzysz na tę kartę ze zdjęciem Hitlera i się szczerzysz prawdopodobnie jak głupi do sera, bo to musiało być na pewno komiczne. Ciekawe jak ja będę reagowała na wspominki o Hitlerze. Pewnie jeszcze gorzej niż Ty, bo ja zobaczyłam ostatnio faceta z podobnym fryzem i od razu zaczęłam się śmiać jak idiotka, serio. To dopiero było... psychiczne trochę. Nie śnił mi się Hitler ani Louis, czuję się wolna. Znaczy nie chcę teraz zapeszać, bo jeszcze mi się dzisiaj przyśni, no ale oby nie. Nie chcę go w mojej głowie, bo to będzie pewnie straszne. Jezu, gdyby Louis to wszystko przeczytał i zrozumiał o czym piszemy to pewnie by miał rozkminę czy powinien się obrazić czy śmiać z tego, serio. Wyobraziłam sobie nawet jego minę. - Już w porządku? - zapytał, unosząc jedną brew do góry i uśmiechając się przyjaźnie do dziewczyny. Miał nadzieję, że może jednak teraz trochę wyluzuje i nie będzie taka spięta całą uroczystością, a tym bardziej faktem, że wylała wodę na jego marynarkę. Właściwie to było coś w jego słowach, że uratowała go od duszącego smokingu, bo serio - nie był wygodny i naprawdę uratowała jego szyję i płuca przed tym koszmarem. Jednak czar prysł, gdy chłopak ułożył dłonie na jej ramionach. Oczywiście nie miał niczego złego w planach, żeby ją gdzieś zaciągnąć i gwałcić co nos przykutą do kaloryfera, co to to nie. Ale nie wiedział nic o przeszłości dziewczyny, dlatego był zdziwiony gdy tak zareagowała. Jej drżąca warga dała mu sygnał, że zaraz się dziewczyna rozpłacze czy też ucieknie, więc gdy zadała mu pytanie czy mógłby zabrać swoje łapska z jej ramion (no dobra, nie tak zadała, ale ćśś) - zabrał je posłusznie, nie kryjąc swojego zdziwienia. Przyglądał się dziewczynie w ciszy. Okej, to było trochę dziwne, jednak nie skomentował tego na głos, bo to nie był ten typ chłopaka. A po drugie - coś było w niej takiego, że nie chciał by się spłoszyła i uciekła. Chciał, żeby została nawet jeśli wszyscy uznają go za idiotę, bo zadaje się z kimś takim jak Snow. Przypinanie etykietek do ludzi było ostatnią rzeczą jaką chciał robić w tej chwili. Nienawidził takiego zachowania. Kiedy jednak po niezręcznej ciszy Snow postanowiła nieco się uśmiechnąć, Terry'emu ulżyło nieco w głębi duszy. Uśmiechnął się również w stronę dziewczyny. Odchrząknął chwilę przed tym, gdy się przedstawił. Tak troszku zaschło mu w gardle, kche kche! - Terence - powiedział, wyciągając ku dziewczynie niepewnie dłoń. Nie wiedział jak tym razem zareaguje, jednak postanowił iść na żywioł, a sytuację sprzed chwili odsunąć w zapomnienie. Tak, jakby w ogóle się nigdy nie wydarzyła. Na pewno Snow właśnie tego chciała, bo niewątpliwie było jej wstyd, że tak się zachowała. A Terry to kochany chłopiec, więc, jakby czytając jej w myślach, spełnił to. | |
| | | Snow White
Liczba postów : 41 Wiek : 29 Skąd : Dundee
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lut 08, 2015 1:21 am | |
| Ja myślę, że 90% ludzi domyśla się, jak potoczą się ich losy. Miejmy tylko nadzieję, że nasze plany nie skończą się na planach. Och, z czasem Snow na pewno będzie na niego reagować inaczej. Wobec nowopoznanych osób nawet ludzie "normalni" są nieufni, a White miała ku temu podwójne powody. Gdyby tylko znalazł się ktoś, kto pozbyłby się jej koszmarów i nauczyłby życia na pewni byłaby kimś zupełnie innym. Pewnie miałby minę tak jak mój pan od historii. Albo by się obraził, bo ja tam Hitlerem nie chciałabym być nazwana, bo dla mnie to chory człowiek był. Jak pewnie dla większości społeczeństwa. Louis Ci się już śnił i to dwa razy. Myślę, że jeden z tych snów można uznać za sen z Hitlerem. A co do reakcji na lekcjach... Mam teraz II WŚ, a ten pan dość dużo tam zdziałał. Tak jakby był za nią odpowiedzialny... więc musiałabyś widzieć jak się duszę ze śmiechu w tej swojej trzeciej ławce. Prawie jak przy tym podziale mydeł. Kiwnęła głową niechcąc wiele mówić. Najpierw musiała się uspokoić, dopiero potem mówić. Gdyby się jąkała niewiele by zrozumiał. Widziała jego zdziwione spojrzenie i zabolało ją nawet serduszko, bo wiedziała, że tę znajomość już przegrała. Nie ma co nawet liczyć, że cała szkoła nie będzie jutro wiedzieć o małej, dziwnej Snow która zachowuje się jakby dotyk ludzi ją ranił. - Snow - starała się mlby jej głos brzmiał normalnie. Przez moment patrzyła na jego dłoń i ścisnęła ją lekko. A teraz Ci opisze Ci jakie dłonie ma Snow! Więc teraz na jej dłoniach nie było śladów po farbach czy węglu, którym malowała. Cioteczka o to zadbała. A dłonie były smukłe, delikatne i, jak na prawdziwą Śnieżkę przystało, blade. Na pewno bardzo się wyróżniały na tle jego dłoni. Snow uśmiechnęła się nerwowo nie puszczając jego dłoni, dopóki on sam tego nie zrobi. Nie chciała znów wyjść na niegrzeczną i ostatecznie przepłoszyć od siebie Terence'a. Dlatego mimo tego, że ręka jej drżała dalej ściskała dłoń chłopaka. - Byłeś tu już kiedyś? - zagadnęł nieśmiało z wzrokiem utkwionym w ich dłoniach. | |
| | | Valentine Blanchard
Liczba postów : 25
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lut 08, 2015 2:52 pm | |
| Carmen nie kojarzyła Valentine, bo ta przyjechała do akademiku zaledwie wczoraj i raczej nie opuszczała swojego pokoju, a jeśli już, to tylko na rzecz stołówki. To działało też w drugą stronę - Valentine nie znała Carmen, więc skąd mogła wiedzieć, że nie jest pierwszoklasistką? Nawet jeśli posiadałaby takie informacje, niezbyt wpłynęłoby to na ich relacje, a przynajmniej dla Valentynki. Bo co to za różnica czy jest w pierwszej czy w ostatniej klasie? Nie dajmy się zwariować. Posłała dziewczynie płytki uśmiech, po tym jak Carmen przyznała, że jest sama. Cóż, czyli trafiła idealnie. Nie zdążyła odpowiedzieć, bo już po chwili dobiegł do niej głos dyrektorki. Niezbyt wsłuchiwała się w jej przemowę oraz Winter. Właściwie to zainteresowało ją to przedstawienie dopiero w chwili, gdy usłyszała jak Zima zaczyna coś gadać o Vice przewodniczącej. Zgłosiła się do samorządu, owszem, ale liczyła na to, że jednak całą tą szopkę weźmie na siebie Winter. Valentine była pierwszakiem i nie dość, że nie wypadało jej trochę w tym wszystkim uczestniczyć, to jeszcze teraz spadły na nią wszystkie obowiązki. W końcu rzadko się zdarzało, żeby pierwszy rocznik zasiadł już do samorządu, a blondynka nie wyglądała na osobę, która mogłaby w tej kwestii żartować, ba, nawet jej nie wypadało. Czy to oznacza, że ona ma pomagać w tych wszystkich balach? Brr, oby nie. Głównie zgłosiła się do tej fuchy, żeby zyskać szacunek w oczach nauczycieli. Ale to chyba nie jest odpowiednia chwila, żeby rozmyślać nad takimi sprawami. Jeszcze do tego wróci, a teraz ma się tylko dobrze bawić, nic więcej. Szybko przywróciła się do porządku, jeszcze zanim Carmen zdążyła się odwrócić. Chciała oszczędzić czas i nie zostać przytłoczona pytaniami z serii: "Wszystko w porządku?", "O co chodzi?", bo nie byłyby one ani na miejscu, ani na temat i zapewne popsułyby jej humor. Wzdrygnęła się, a po chwili na jej twarzy ponownie pojawił się banan. Trzeba przyznać, że złą aktorką nie była. Nie, raczej nie - odparła pośpiesznie, a w tym samym momencie została zagłuszona przez zespół. - Jesteś zdziwiona, że do ciebie zagadałam? Nie ważne. Valentine, miło mi - wyciągnęła w jej stronę dłoń, w geście powitania. Właściwie to chciała tym trochę zatuszować swoje zakłopotanie i wcześniejszą uwagę, która raczej nie była zbyt... milusia. Valentine zawczasu się 'opamiętała' i zanim wydukała coś złośliwego, zamaskowała to słabym powitaniem. Miała przecież zyskać kilku dobrych znajomych, a nie przeciwnie! Też kończę post, bo jest słaby. Za dużo od siebie wymagamy Zaza! Twój post jest spoko, tak przy okazji, lmao.
| |
| | | Carmen Minelly
Liczba postów : 15 Wiek : 29 Skąd : Mediolan
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lut 08, 2015 6:05 pm | |
| No i rzeczywiście z Valentine aktorka dobra, bo Carmen nie zauważyła żadnego zakłopotania u dziewczyny! Ty, to może ona powinna na studia aktorskie iść, a nie jako pisarka na Canavan? To by recytowała wiersze, a nie je pisała. To w sumie trochę lipa, bo tak to w wierszu wyznać miłość komuś może, a jako aktorka to tak nie za bardzo. Trzymajmy się jednak przy tym talencie pisarskim! Jeszcze książkę jakąś wyda i będzie się w bogactwie pławić. - Carmen, jak taka opera. - podała przytulnie rękę, uśmiechając się ładnie do tego. Skoro już na bal poszła, to nie będzie taka aspołeczna. Znajdzie sobie własnych znajomych, a nie przyjaciół Lilith, którzy w ogóle ją lubili? Usłyszawszy potwierdzenie obaw Carmen, dziewczynie się trochę smutno zrobiło, bo w końcu tylko ona miała prawo, aby dramatyzować i wymyślać jakieś głupie scenariusze w głowie. Zabrała gwałtownie dłoń i złożywszy ją w piąstkę, przysunęła do siebie. Jednak puściła mimo uszu to co Valentine powiedziała, bo kto by się przejmował? No była zdziwiona, że nie pomyliła jej z kim innym, czy coś, ale i tak się dziwnie poczuła jak to na głos wyszło. Ale już nevermind. - Od dawna jesteś na Canavan? - zapytała, bo nie wiedziała co zrobić, a tak głupio stać i patrzyć się na siebie. A to pytanie było pierwszym, co jej się na język nawinęło. - Ja jestem tu już trzeci rok. - dopowiedziała po chwili, bo wiedziała, że zaraz pewnie usłyszy to samo pytanie. I poza tym dziwnie jej się stało z nowym towarzystwem, tyle siedziała w swojej izolatce, że biedna zapomniała jak się rozmawia! - I jestem na muzyce, a ty? - nie wiedziała dlaczego to powiedziała, ale się chyba denerwowała i bez myślenia, mówiła to, co jej ślina na język przyniesie. Nie potrafiła tak stać i czuła, że jeśli zaraz czegoś nie powie, czy zrobi, to zemdleje. Chyba to siedzenie w samotności jej nie służyło, poza tym we wcześniejszych latach nie rozmawiała z nikim na uczelni i omijała wszystkich szerokim łukiem. Jezu, ona serio aspołeczna! Ej, dobrze, że Valentynka do niej podeszła, bo przecież jakby dalej tak z nikim nie gadała, to zapomniałaby jak się używa słów. Gdy dostrzegła, że większość osób idzie potańczyć, aż jej samej rwały się nogi do tańca. Muzyka była dobra i aż wstyd było tak stać z boku, jak to właśnie robiła. Niestety, Carmen sama nie poszłaby na parkiet, ona ledwo nogami rusza w tych szpilkach, a co dopiero tańczy? Pominę fakt, że tancerka z niej słaba, nigdy na żadnej dyskotece nie była, a kluby to tylko w filmach widziała. I smutno jej tak było, wszystko wydawało się takie magiczne! Ej, chyba że się liczy, kiedy chłopak Lilith zrobił imprezę i zaprosili młodszą Minelly, no to tańczyła, co przypominało poruszanie się w glebie dżdżownicy. Jednak wolała tego nie wspominać, bo ją na końcu do basenu wrzucili i do domu sama wracała. Tak, uznajmy, że tego nigdy nie było. Tylko ona zna tą historię, bo się wszyscy upili, dlatego nikt nie musi się dowiedzieć. A ona się nigdy nie upiła... olaboga, co za dziewka z niej! W takim razie chyba jest abstynentką, nie? Pomińmy ten temat, kiedyś ją uchlam. Nie rozumiem w ogóle tych moich postów, weny nie mam, a rzeczywiście od siebie za dużo wymagamy! Kończę, bo słabo mi idzie i w ogóle, a fe. | |
| | | Valentine Blanchard
Liczba postów : 25
| Temat: Re: Sala balowa Nie Lut 08, 2015 6:55 pm | |
| Prawda? Valentine najwyraźniej marnuje się na tej uczelni. Znajomości i kasę ma, więc nawet bez talentu coś by sobie znalazła. Zagrałaby rolę w Zmierzchu i zbiła fortunę, o! A ona lubi być w centrum uwagi, więc małą popularnością nie pogardzi. Tak, Valentine rzuca studia już pierwszego dnia. Bardzo dojrzała i przemyślana decyzja, ale jak to mówią - trzeba iść za swoimi marzeniami! Książkę wyda w między czasie, co wiążę się z dodatkowym basenem i wycieczką na Hawaje. Żyć nie umierać! Co do Carmen, brunetka nie miała pojęcia o jakiej operze mówi, bo niezbyt się tym interesowała, biedna, więc tylko skinęła głową, udając, że doskonale wie o co chodzi. Przez chwilę jej się nawet nasunęło, żeby zdradzić znaczenie swojego imienia, ale jednak tego nie zrobiła, bo wyszłoby na to, że mówi tylko o sobie. No dobra, było w tym trochę prawdy, ale nie przesadzajmy. Tego się nie okazuje na pierwszej, ekhm, 'randce'. Carmen jest na trzecim szczeblu? Valentine nieźle trafiła, nawet bardzo nieźle. Na jej twarz wstąpił lekki uśmieszek. Przynajmniej będzie miała przody wśród uczniów! -Od wczoraj. Dopiero tutaj trafiłam - przyznała. - Jestem nowicjuszem - dodała nieco ciszej. Nie wstydziła się tego, oj nie! Bycie w pierwszej klasie też ma swoje plusy, prawda? No właśnie. Valentine trafiła na grajka, jak super! Zawsze w jakiś sposób podziwiała osoby, które śpiewały czy grały na jakimś instrumencie, ponieważ była to dla niej sztuka nieosiągalna w jej skromnym dwudziestoletnim życiu. -W takim razie mamy ze sobą trochę wspólnego... Piszę wiersze, czasami - pokiwała głową i zachichotała. Może niezbyt ją to rozśmieszyło, ale trzeba w jakiś sposób uzyskać sympatię innych osób. Carmen może się jej jeszcze kiedyś przydać i niekoniecznie dla jej własnych, egoistycznych celów. Valentine nie jest aż tak podła! Pocieszy, wesprze, a może nawet czasem poprawi jej humor? Taka osoba na pewno jej się przyda, bo póki co nikogo jeszcze tu nie zna. Po pewnym czasie pewnie zapozna się z prawie całą szkołą, ale początki raczej będą trudne i lepiej, żeby zawierała znajomości stopniowo. Nie rzucać się w wir imprez i te sprawy, bo Valentine przecież się poprawiła i jest już grzeczna, nie ma co. Żadnego alkoholu, no dobra - mniej alkoholu, a przede wszystkim narkotyków! Tymczasem bal trwał w najlepsze. Wiele par porwało się już do tańca, co trochę zdziwiło Valentine, bo sądziła, że muzyka będzie nadawana z laptopa, a uczniowie będą podpierali ścianę. Oczywiście to wszystko było na plus, bo najwyraźniej nie trafiła na sztywne towarzystwo. Zerknęła na Carmen. Podobno muzyczka, więc ciekawe czy potrafi tańczyć? Niby jedno nie łączy się aż tak z drugim, ale skąd ona może wiedzieć jakie były wymogi rekrutacji do szkoły. Może za atrybutem 'muzyk' krył się również 'tancerz'. To trzeba koniecznie sprawdzić! Valentine niby sama nie jest świetną tancerką, ale pewności jej nie brakuje i na pewno da sobie radę na parkiecie. Najwyżej zostanie wyśmiana, czy coś w tym rodzaju, przez Carmen. -Nie tańczysz? - spytała, dosyć subtelnie, o. Nie chciała się przecież narzucać. Może Carmen miała już upatrzonego jakiegoś partnera, a ona się tylko wtrąca w nie swoje sprawy?
| |
| | | Terence Cougrow
Orientacja : hetero Liczba postów : 40 Wiek : 28 Skąd : New Haven, Connecticut, USA
| Temat: Re: Sala balowa Pon Lut 09, 2015 12:40 am | |
| Pewnie tak, bo się za bardzo trochę chyba zdradzamy, ale mniejsza. Są uroczy? Są. Wszystko na ten temat. No miejmy taką nadzieję, bo jakby się skończyło tylko na planach to znów czułabym się niespełniona i byłoby mi przykro, że moje kolejne plany nie wypaliły co do mojej postaci, a tak często bywa. Sądzę, że jej koszmary jeszcze da się odpędzić i sądzę, że zrobi to pewien uroczy muzyk i doskonale o tym wiemy tak jak większość osób pewnie. No cóż, nie umiem trzymać języka za zębami, ale po prostu jaram się i o, tak wyszło. W każdym razie - Snow już niedługo nie będzie dręczona przez koszmary przeszłości. Będzie mogła być young, wild & free, chociaż nie do końca free, no ale wiesz. Może i by się obraził, może i nie. Z jednej strony Lou to rozrywkowy chłopak, więc sądzę, że jednak obróciłby to w żart i się nie obrażał jak ostatnia piczka, bo znam go już trochę i zdaje mi się, że właśnie tak by zareagował. W sensie, że śmiechem. No śnił mi się dwa razy, ale za każdym razem pod swoją uroczą postacią, a nie pod postacią Hitlera, więc chyba jeszcze tak źle ze mną nie jest jednak jak przypuszczałam. Ja mam teraz jakieś gówna i w sumie muszę poprawić ostatni sprawdzian, chlip. Ale będę miała pod koniec roku I wojnę, szkoda, że tam pewnie nic nie wspominają o Hitlerze nawet, bo chociaż mogłabym się trochę pośmiać, a tak to jest nudno i nie mam do czego się szczerzyć. Podział mydeł też był dobry, nie zaprzeczę! Snow nie przegrała znajomości, nie powinna tak myśleć. Szkoda, że nie wiedziała jakim dobrym i kochanym chłopcem jest Terence, no ale będzie miała okazję się o tym przekonać, więc zero zmartwień. Nie powinna się tak martwić taką pierdołą, bo faktycznie gdyby ktoś inny był zamiast muzyka to mogłaby się denerwować, ale on już z wyglądu przypomina uroczego misia. A co do plotek to zero ploteczek na jej temat, nie ma mowy. Terry sam nie znosi plotek, a o rozpowiadaniu nawet nie ma mowy. - Miło mi Cię poznać, Snow - rzucił w jej stronę przyjaźnie, uśmiechając się wciąż. Niewątpliwie Snow miała miłe w dotyku dłonie, a Terry nie chcąc zrobić jej krzywdy pewnie delikatnie ją uścisnął, po czym wypuścił gdy zauważył, że dziewczyna nie wie co dalej zrobić. Nie powinna się tak stresować, bo jeszcze przed końcem roku padnie ze stresu, a to nie byłoby fajne w żadnym wypadku! Trochę luzu by jej się przydało, naprawdę. Zabrał więc swoją dłoń po czym schował ją do kieszeni spodni. - Przeszło rok - odpowiedział, rozglądając się po sali i po chwili kierując swój wzrok z powrotem na dziewczynę. - A Ty? Jesteś nowa i potrzebujesz kogoś, kto Cię oprowadzi po budynku czy jednak jesteś już ze stałych bywalców? - zapytał, unosząc jedną brew do góry z uroczym uśmiechem na twarzy. Jeśli jest nowa to on ją chętnie oprowadzi, a co! | |
| | | Snow White
Liczba postów : 41 Wiek : 29 Skąd : Dundee
| Temat: Re: Sala balowa Pon Lut 09, 2015 9:49 am | |
| E tam, mamy w planach tyle rzeczy, że zdradzając to, co z nimi będzie nie zdradzamy praktycznie nic. No są uroczy, są, tak samo jak będą później. Jeśli Terry rzeczywiście okaże się misiem, który pomoże Śnieżce zapomnieć o jej przeszłości to dziewczyna chyba będzie musiała ucałować ciotkę, że wypchnęła ją na ten bal. Young & wild to ona nigdy nie będzie, ale może przestanie być taką szarą myszką, która boi się każdego kto tylko obok niej przechodzi i nie potrafi się nawet sprzeciwić. Więc powinnyśmy tylko mieć nadzieję, że nam się uda! Tak też mogłoby być, Łososiu. Chociaż podejrzewam, że najpierw pytałby skąd taki pomysł, a później miałby problem gdyby chciał się uczesać. Będziesz miała o tym panu w liceum, więc nic straconego, po prostu teraz nabijaj się ze mnie nabijającej się z Hitlera i tyle. Boże, mam nadzieję, że żaden psycholog tego nie czyta i nie próbuje namierzyć naszego adresu IP żeby nas przykuć do łóżek w pokoju bez klamek. Ona była pewna, że on po prostu nie będzie miał ochoty już z nią rozmawiać i jutro nawet nie będzie pamiętał jej imienia. A szkoda, bo White zdążyła go już polubić i będzie jej przykro gdy nagle stanie się dla niego nieznajomą. Terence jest uroczy i dziewczyna chyba nie ma pojęcia jakie szczęście ją spotkało. Była skora nawet wyjawić mu swoje nazwisko, gotowa na kpinę, bo na pewno by się nabijał z tej zbitki i dziwnego poczucia humoru zmarłej Pani White. - Mi również Terence - gdy już puścił jej dłoń ułożyła ręce równo wzdłóż ciał gniotąc w dłoni materiał sukienki. - Pierwszy raz właściwie. Byłoby mi bardzo miło, gdybyś mógł, bo trochę się gubię - uśmiechnęła się wyzbywając się trochę swojej nerwowości. Nawet nie zauważyła jak przestała gnieść materiał unosząc na niego spojrzenie - Właściwie oprócz swojego pokoju i tej sali nie widziałam jeszcze nic - przyznała szczerze sięgając po swój kubek z którego dopiła resztki wody, by zwilżyć gardło. | |
| | | Terence Cougrow
Orientacja : hetero Liczba postów : 40 Wiek : 28 Skąd : New Haven, Connecticut, USA
| Temat: Re: Sala balowa Pon Lut 09, 2015 3:13 pm | |
| W sumie coś jest w Twoich słowach, więc może jednak faktycznie wiele nie zdradzamy... No nic, nieważne. Ja nie zamierzam zmienić Terence'a w jakiegoś potwora jeśli o to Ci chodziło, raczej będzie wciąż tym samym misiem jak teraz. Nieco szalonym i momentami może niezbyt ogarniętym, ale raczej nie zmieni się nagle w badassa niczym Styles w każdym fanfiction napisanym przez napaloną fankę, wierz mi. Oj tak, Snow zdecydowanie będzie musiała ucałować ciotkę za to, że wypchnęła ją na bal szkolny, bo w końcu to właśnie tutaj poznała Terry'ego, nie? Nie no, young to ona wciąż jest, bo jeszcze trzydziestki na karku nie ma, więc tutaj trochę źle zaprzeczyłaś. Wild też może w końcu być, jeszcze się nauczy, wszystko przed nią. E tam, nie miałby problemu raczej, bo już się tak nie czesze. Przeważnie. Miejmy nadzieję, że zostanie przy obecnej fryzurze czyli artystycznym nieładzie, bo tak trochę kiepsko by było jakby jednak postanowił wrócić do Hitlerowskiego uczesania, serio. Ciekawe czy jak pójdę do liceum to będę o tym pamiętała... Nie no, pewnie będę, bo ja często zapamiętuję takie głupie rzeczy, a prostych dat na historię nie potrafię zapamiętać, fuck logic. Gdybym miała taką pamięć do historii jak do takich głupot to chyba byłabym niezłą uczennicą, można by powiedzieć, że piątkową. Bo póki co to jestem raczej trójkową i czwórkową z historii, chociaż nawet i dwójkową... heh. HUMAN! Szczerze? Na miejscu psychologa który by to czytał to chyba bym się zsikała ze śmiechu, naprawdę. To jest niezła komedia. No to była w ogromnym błędzie. Terry ma pamięć do imion, więc niemożliwe żeby zapomniał tak szybko jak nazywa się Snow. A po drugie - zaczął darzyć dziewczynę jakąś sympatią, której sam nie potrafił do końca określić i wątpliwe jest, że zapomni jej imię z dnia na dzień. Tak, ogromne szczęście ją spotkało, że miała okazję poznać chłopaka. Może w dość nietypowy sposób, chociaż osobiście uważam, że i tak lepszy niż jakby mu narzygała na buty. :') Nieuniknionym jest, że Terry na pewno by się trochę roześmiał z tego jak w pełni brzmi nazwisko Snow, jednak po chwili zapewne zacząłby uważać, że to urocze i te inne pierdoły, także w skrócie - co złego to nie on! W tym pozytywnym znaczeniu, rzecz jasna. - W porządku. W razie czego szukaj mnie w pokoju 101 - posłał jej uśmiech, puszczając nawet oczko w kierunku dziewczyny. Taki z niego pomocny chłopaczek, a co! - Jeśli chcesz to możemy nawet teraz wybrać się na wycieczkę po akademiku - dodał ochoczo, unosząc obie brwi do góry. Terence nie jest jakimś ogromnym fanem balów, dlatego też nie obraziłby się gdyby faktycznie Snow zechciała z nim teraz pochodzić sobie po ośrodku i porozmawiać bez innych ludzi, na spokojnie i w ogóle. | |
| | | Snow White
Liczba postów : 41 Wiek : 29 Skąd : Dundee
| Temat: Re: Sala balowa Pon Lut 09, 2015 8:52 pm | |
| Terry niech się nie zmienia, niech dalej będzie kochanym, miłym misiem, bo wątpie by badassowi udało się otwrzyć Snow i pomoć jej znaleźć prawdziwą siebie. Niech się uśmiecha i po prostu będzie sobą, a wtedy na pewno uda mu się przegonić koszmary dziewczyny. Niech sobie będzie young, ale nie ma co liczyć, że będzie wild. Ona nawet nastoletniego buntu nie przeżyła, a jeśli jakimś cudem przechodziła taki okres to pewnie objawiał się tym, że spędzała całe noce pochylona nad szicownikiem czy płotnem czy nie ubierała czapki w zimie. Szczyt rebelii. Skoro Zen przestał być Jezusem to czemu Lou nie miałby znów być Hitlerem? Ale masz rację, teraz wygląda idealnie, uroczo, a jednocześnie jak taki badass, który bez problemu wciągnąłby dziewczynę na motor i z nią uciekł. Ja też zapamiętuję takie głupty, pamiętam nasze rozmowy dotyczące gryzienia kapci przez jednego z moich trzech mężów. Psycholog na pewno by się nie śmiał, bo nie znał historii i uznałby nas za chore. White była pewna, że jej nie pozna, gdy nie będzie miała na sobie tej sukienki tylko bluzę, zakrywającą wszystko co da się zakryć, jeansy i zwykłe trampki. Nie zapamięta jej, po prostu nie skojarzy dziewczyny, która teraz przed nim stoi ze Snow z twarzą umazaną farbą. Parsknęłam na ten tekst o butach, ale nic straconego, bo może mu zwymiotować na buty ze zdenerwowania, nic straconego. On by się śmiał, Snow zawstydziła i zdenerwowała i znów miałby przed sobą bladą ze zdenerwowania Śnieżkę, która w każdej chwili może zemdleć ze zdenerwowania. - Myślę, że możemy spotkać się na korytarzu, a nie w Twoim pokoju - bo tam będziemy sami a na korytarzu zawsze ktoś się znajdzie. Zdenerwowała ją trochę tą propozycją spaceru po kampusie, oddech jej przyspieszył więc zacisnęła dłoń na kubeczu, chyba trochę zbyt mocno bo zgniotła go w dłoniach - Myślisz, że ktoś tak wyszedł? Chętnie bym poszła, ale jest chłodno, a ja nie mam nic na wierzch i zmarznę. Chyba pójdę do pokoju - wymamrotała nerwowo ocierając z dłoni kropelki wody. Znów na niego nie patrzyła nagle zainteresowana swoją dłonią. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Sala balowa | |
| |
| | | | Sala balowa | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|